W Opolu
Edmund Jan Osmańczyk
kwiecień 1937r.
Na rynku, pochylonym ku rzece mej - Odrze
oddycham słowem żywym pośród braci moich
Mowy codziennej słucham i dziwnie mi dobrze,
Chociaż obcość szyldami miasto niepokoi.
Wiem: - jak ryby po piasku, ciągnione w więcierzach
Schnie na szyldach mój język w obcym alfabecie.
I wiem - o ślad mój tutaj fala wciąż uderza.
zalewa go dzień każdy i milcząco gniecie.
I to wiem, ze zburzono wszystko, co nad ziemię,
Mową moją wołało na Boże świadectwo.
Kamieniom wołającym kazano oniemieć.
W mur obcy zamknięto mej wieży kalectwo.
A jednak widzę Polskość. Wszędzie, wszędzie, wszędzie.
Sercu bliskim, jest miasto, skądciś bardzo znane.
W uszach dźwięczy Opolskość, jak chrobre orędzie,
I wszystko tu jest moje, nic nie zapomniane.
Moim jest to miasto w szaty przybrane obce.
O, nie zrzeknę się ciebie, ani nie wyrzeknę.
Choć spod bruku wydrapię me opolne kopce
przywalone czarnym dziejów czarych wiekiem.
A ziemię tę roztworzę, by wszyscy widzieli
Czyje w tobie tkwi ziarno, a co pustym kłosem.
I poprzez krzykot cudzej buńczucznej niedzieli
Dzień powszedni słowami polskimi rozgłoszę.
Moim jesteś Opole. W tobie słowo moje!
Słowo niezwyciężone, jak wszystko, co polskie.
- Oto na ziemi Ojców słowem żywym stoję! -
Miasto moje - -Opole - jakżeś ty opolskie.
powrót
|